top of page

Nikt nie rozpoznaÅ‚by we mnie dobrze zapowiadajÄ…cej siÄ™ szlachcianki z Madrytu. Nie zrozumcie mnie źle, piÄ™kna nie byÅ‚am, za to moje wiano byÅ‚o ogromne, choć stanowiÅ‚o zaledwie czÄ…stkÄ™ fortuny mego ojca. ByÅ‚o nim w peÅ‚ni wyposażone ponure zamczysko w Górach ToledaÅ„skich. Na myÅ›l o zamieszkaniu tam cierpÅ‚a mi skóra.

 

Matka byÅ‚a osobÄ… wielce religijnÄ… i bojaźliwÄ…, a najwiÄ™ksze przerażenie budziÅ‚ w niej mój ojciec. ByÅ‚ zimny i apodyktyczny, co mnie zupeÅ‚nie nie przeszkadzaÅ‚o, bo widywaÅ‚am go tylko z daleka. Za to moja matka miaÅ‚a co wieczór oczy zaszczutego zwierzÄ™cia, a rano cierpiaÅ‚a na niestrawnoÅ›ci. Nie rozumiaÅ‚am, co byÅ‚o tego przyczynÄ…, ale zdawaÅ‚o mi siÄ™, że ma zwiÄ…zek z osobÄ… ojca.

​

ZmarÅ‚a, gdy miaÅ‚am lat dwanaÅ›cie. CiaÅ‚o z sypialni rodziców wyniesiono niepostrzeżenie, a trumnÄ™ od razu zabito gwoździami. Nie pozwolono mi siÄ™ z niÄ… nawet pożegnać. KtóraÅ› ze sÅ‚użących szepnęła, że to dla mojego dobra. ZaopiekowaÅ‚a siÄ™ mnÄ….

 

DzieÅ„ później ojciec wezwaÅ‚ mnie do swojego gabinetu i zapytaÅ‚, co myÅ›lÄ™ o zaistniaÅ‚ej sytuacji. ZdradziÅ‚am mu swoje spostrzeżenia. UderzyÅ‚ mnie w twarz. Ocknęłam siÄ™ pod przeciwlegÅ‚Ä… Å›cianÄ… z rozbitÄ… wargÄ…. Ojciec krzyczaÅ‚, że mam siÄ™ rozebrać. Zaskoczona i przerażona nie zareagowaÅ‚am. PodniósÅ‚ mnie za wÅ‚osy i zerwaÅ‚ ze mnie ubranie. OglÄ…daÅ‚ i dotykaÅ‚ mnie w sposób budzÄ…cy odrazÄ™. W pewnym momencie wÅ‚ożyÅ‚ we mnie rÄ™kÄ™. Krzyknęłam i zemdlaÅ‚am z bólu. ObudziÅ‚am siÄ™ przerzucona przez biurko jak worek. ByÅ‚am naga i zakrwawiona. Ojciec robiÅ‚ mi coÅ›, co bardzo bolaÅ‚o, stÄ™kajÄ…c jak z wielkiego wysiÅ‚ku. ZrzuciÅ‚ mnie na podÅ‚ogÄ™, mówiÄ…c ze Å›miechem, że kawalerów już sobie wybierać nie bÄ™dÄ™. PowiedziaÅ‚, że jestem zhaÅ„biona i że matka wychowaÅ‚a mnie na dziewkÄ™ ulicznÄ… takÄ… jak ona. ZamknÄ…Å‚ mnie w pokoju i wyszedÅ‚. PÅ‚akaÅ‚am.

​

WróciÅ‚ kilka godzin później, prowadzÄ…c jakiegoÅ› Å‚ysiejÄ…cego, niechlujnego starca. PowiedziaÅ‚, że to mój przyszÅ‚y mąż. Starzec robiÅ‚ rzeczy równie okropne, ale niewiele z tego pamiÄ™tam. Wyrzucono mnie nagÄ… na korytarz, z nakazem udania siÄ™ do mojej sypialni.

​

ByÅ‚am sina i przerażona, coÅ› obrzydliwego pÅ‚ynęło mi po nodze. Na skraju szaleÅ„stwa biegÅ‚am przed siebie, nieÅ›wiadomie kierujÄ…c siÄ™ do jedynej osoby, która okazaÅ‚a mi czuÅ‚ość. Gdy stanęłam przed sÅ‚użącÄ…, zaczęła krzyczeć, jacyÅ› ludzie patrzyli na mnie w przerażeniu, ktoÅ› zemdlaÅ‚. WyszlochaÅ‚am, co siÄ™ staÅ‚o. ZostaÅ‚am umyta, opatrzona i ubrana w jakieÅ› ubogie rzeczy. Dano mi sakwÄ™ z jedzeniem, ubraniem i pieniÄ™dzmi. Zabrano mnie poza miasto. StaÅ‚y tam jakieÅ› wozy, pÅ‚onęły ogniska. JakiÅ› obwieszony zÅ‚otem mężczyzna wziÄ…Å‚ mnie na rÄ™ce, uÅ‚ożyÅ‚ w ciepÅ‚ym miejscu, podaÅ‚ coÅ› gorzkiego do picia. ZasypiaÅ‚am wtulona w jego ramiona. Po gÅ‚owie snuÅ‚a mi siÄ™ absurdalna myÅ›l, że powinnam sÅ‚yszeć bicie serca, ale nie sÅ‚yszaÅ‚am.

​

Płakałam jeszcze wiele dni i wiele nocy. Yanis był dla mnie oparciem. Nocami rozmawialiśmy o wszystkim, tłumaczył mi wiele rzeczy, rozwiewał wszelkie wątpliwości. Okazywał czułość, troskę, przyjaźń. Był dla mnie wszystkim. Kochałam go. Życie obozu kwitło w nocy, więc dnie przesypiałam wtulona w Yanisa.

​

SpÄ™dziÅ‚am tam sześć piÄ™knych lat. Teraz wspominam je jako najpiÄ™kniejsze chwile życia. Aż pewnego dnia obudziÅ‚y mnie krzyki. WyjrzaÅ‚am na zewnÄ…trz i zobaczyÅ‚am rzeź. JacyÅ› ludzie z krzyżami na piersiach mordowali cyganów. Åšcinali im gÅ‚owy, wbijali drewniane koÅ‚ki, podpalali wozy. RzuciÅ‚am siÄ™ do koni i do dziÅ› nie wiem jakim cudem zmusiÅ‚am je do galopu. Gdy konie stratowaÅ‚y dwóch napastników, poczuÅ‚am satysfakcjÄ™. ByÅ‚am zdziwiona tym uczuciem.

​

Yanis obudziÅ‚ siÄ™, ale byÅ‚ dziwnie ociężaÅ‚y, jakby nie mógÅ‚ siÄ™ podnieść. Wieczorem wstaÅ‚ mocno ożywiony. DaÅ‚ mi mnóstwo klejnotów, wybraÅ‚ najpiÄ™kniejsze suknie i zapas jedzenia. MiaÅ‚am uczucie de ja vu. PowiedziaÅ‚, że dla bezpieczeÅ„stwa musimy siÄ™ rozstać. WysadziÅ‚ mnie z wozu niedaleko jakiegoÅ› miasta. Gdy pytaÅ‚am o wyjaÅ›nienia, zamknÄ…Å‚ mi usta gorÄ…cym pocaÅ‚unkiem i odjechaÅ‚ bez sÅ‚owa.

​

Do dziÅ› przeklinam to miasto. MieszkaÅ‚am na jego ulicach w biedzie i poniżeniu. Klejnoty sprzedaÅ‚am za jedzenie i dach nad gÅ‚owÄ…. KradÅ‚am i wróżyÅ‚am, aby przeżyć. Dziwna rzecz. Wróżyć nie potrafiÅ‚am, wiÄ™c kÅ‚adÅ‚am karty na oÅ›lep, ale miaÅ‚am wrażenie jakby te osoby byÅ‚y w mojej gÅ‚owie i mówiÅ‚y o swoich kÅ‚opotach.

​

Å»yÅ‚am tak przez dwa lata. KtóregoÅ› wieczora wybraÅ‚am siÄ™ do koÅ›cioÅ‚a na mojÄ… prywatnÄ… rozmowÄ™ z bogiem. WybraÅ‚am piÄ™kny stary koÅ›cióÅ‚ koÅ‚o klasztoru Jezuitów. UklÄ™kÅ‚am w Å‚awce i rozpoczęłam modlitwÄ™, gdy usÅ‚yszaÅ‚am straszny krzyk. UniosÅ‚am gÅ‚owÄ™ i zobaczyÅ‚am zakonnika wskazujÄ…cego mnie palcem. KrzyczaÅ‚ coÅ› o pomiocie szatana, o brudnych cyganach sÅ‚użących diabÅ‚u. Z poczÄ…tku byÅ‚am oszoÅ‚omiona, przecież nie jestem cygankÄ…, a taboru nie widziaÅ‚am od wieków. Nagle zrozumiaÅ‚am, że jestem w cygaÅ„skiej sukni i że ma to znaczenie dla tego szalonego czÅ‚owieka. DotarÅ‚ do mnie także fakt, że ludzie, którzy wymordowali moich przyjacióÅ‚ wyglÄ…dali dokÅ‚adnie tak jak on.

​

W nagÅ‚ej panice rzuciÅ‚am siÄ™ do wyjÅ›cia. Jezuita pobiegÅ‚ za mnÄ…. ObejrzaÅ‚am siÄ™. PrzeÅ›ladowców byÅ‚o wiÄ™cej. UciekaÅ‚am na oÅ›lep ulicami Madrytu, biegÅ‚am przez podwórza i zauÅ‚ki. Trudno byÅ‚o mi zÅ‚apać oddech, wiÄ™c ukryÅ‚am siÄ™ w jakiejÅ› bramie. Nagle czyjeÅ› silne rÄ™ce chwyciÅ‚y mnie z tyÅ‚u za ramiona i obróciÅ‚y ku sobie. UjrzaÅ‚am mężczyznÄ™ w sile wieku z rozwianÄ… brodÄ… i szaleÅ„stwem w oczach. WrzeszczaÅ‚ o ogniach piekielnych i że spali mnie na stosie, gdzie jest miejsce czarownic. MajÄ…c wizjÄ™ ognia przed oczami, ze wzmożonÄ… siÅ‚Ä… odepchnęłam go od siebie. StaÅ‚o siÄ™ wtedy coÅ› zadziwiajÄ…cego. Gdy poÅ‚ożyÅ‚am dÅ‚onie na jego ramionach zobaczyÅ‚am maÅ‚e pÅ‚omyki. Mężczyzna zajÄ…Å‚ siÄ™ ogniem i z krzykiem rzuciÅ‚ siÄ™ do ucieczki. OdbiegÅ‚ kilka metrów i padÅ‚ nieruchomo na ziemiÄ™. OgieÅ„ dogasaÅ‚. ZdążyÅ‚am tylko pomyÅ›leć, że trzeba siÄ™ gdzieÅ› ukryć i w tym samym momencie usÅ‚yszaÅ‚am enigmatyczne "przyda mi siÄ™".

​

Ogarnęło mnie niesamowite uczucie, jakby wszystko staÅ‚o siÄ™ gÅ‚Ä™bsze, wyraźniejsze. Przede mnÄ… staÅ‚ niezwykÅ‚y mężczyzna. Jakby eteryczny. ByÅ‚ niewiarygodnie piÄ™kny, mimo że przenikaÅ‚ go obraz ptaka. SprawiaÅ‚ wrażenie, że jest to ta sama istota. Wtedy nie wydawaÅ‚o mi siÄ™ to dziwne. WyglÄ…daÅ‚ jak duch, który przychodziÅ‚ do "wiedzÄ…cych" mojej cygaÅ„skiej rodziny.

​

Wyciągnął do mnie rękę. Poczułam promieniującą od niego moc i jakbym łączyła się z nim w jedną całość. Moja dłoń odpowiedziała na jego wołanie. Trwało to całe wieki, aż wreszcie nasze palce brawie się zetknęły...

​

Zapadła ciemność.

​

ObudziÅ‚am siÄ™ niewiarygodnie gÅ‚odna i samotna. ZostaÅ‚am napojona czymÅ› ciepÅ‚ym i lepkim. RozejrzaÅ‚am siÄ™ dookoÅ‚a. ByÅ‚am w dużym, ciemnym, piwnicznym pomieszczeniu, otoczona sporÄ… liczbÄ… ludzi. Leżeli, siedzieli... Dwie osoby próbowaÅ‚y stać, ale sÅ‚aniaÅ‚y siÄ™ na nogach. Wszyscy wyglÄ…dali na zamroczonych.

​

Przede mną stał człowiek o przeciętnej postawie. Wyglądał na jakieś trzydzieści pięć lat. Miał długie czarne włosy i przykuwające spojrzenie, zimne błękitne oczy.

​

ÅšmiejÄ…c mi siÄ™ w twarz za pytaÅ‚, czy czegoÅ› mi nie trzeba. Nauczona przez dotychczasowe doÅ›wiadczenia, ukryÅ‚am przed nim swojÄ… inteligencjÄ™ i umiejÄ™tność Å›wiadomej oceny sytuacji. SpojrzaÅ‚am na niego szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami maÅ‚ej dziewczynki. PowiedziaÅ‚am, że chyba potrzebujÄ™ nowej sukienki. PopatrzyÅ‚ na mnie zaskoczony i odrzekÅ‚, że z mojÄ… twarzÄ… nie ma znaczenia w co jestem ubrana i tak nikt nie spojrzy na mnie z przyjemnoÅ›ciÄ…. ZrobiÅ‚o mi siÄ™ przykro i chyba zapÅ‚akaÅ‚am. ChwyciÅ‚ mnie wtedy za rÄ™kÄ™ i pociÄ…gnÄ…Å‚ za sobÄ…. SzliÅ›my ciemnymi korytarzami, aż dotarliÅ›my do drzwi jakiejÅ› komnaty. WprowadziÅ‚ mnie do Å›rodka, zawoÅ‚aÅ‚ sÅ‚użbÄ™ i kazaÅ‚ przygotować kÄ…piel. Po kÄ…pieli ubraÅ‚am siÄ™ w nowÄ… sukniÄ™. Nic specjalnego, ale byÅ‚a caÅ‚a i nie tak Å›wiadczÄ…ca o ubóstwie. PostawiÅ‚ mnie przed lustrem, pokazaÅ‚ palcem moje odbicie i Å›miejÄ…c siÄ™ zapytaÅ‚, spodziewaÅ‚am siÄ™ jakiejÅ› poprawy. OdwróciÅ‚ siÄ™ na moment. Zamknęłam na chwilÄ™ oczy i ujrzaÅ‚am obraz mojej matki. Zawsze chciaÅ‚am być tak piÄ™kna jak ona. Gdy otworzyÅ‚am oczy, zobaczyÅ‚am jego peÅ‚ne zaskoczenia spojrzenie. ByÅ‚ osÅ‚upiaÅ‚y, a ja patrzyÅ‚am w twarz mojej matki. ByÅ‚am piÄ™kna.

​

Miguel poinformowaÅ‚ mnie, że jest moim ojcem, co wydawaÅ‚o mi siÄ™ dziwaczne i że zmusi mnie do posÅ‚uszeÅ„stwa. Przez trzy noce z rzÄ™du kazaÅ‚ mi pić swojÄ… krew. DawaÅ‚ mi jakieÅ› dziwne instrukcje, których nawet nie próbowaÅ‚am zrozumieć. MówiÅ‚ coÅ› o zabiciu jakiegoÅ› toreadora i że nadszedÅ‚ czas zemsty. Gdy wyraziÅ‚am zdziwienie, dlaczego chce mÅ›cić siÄ™ za zwierzÄ™ta, wpadÅ‚ w szaÅ‚, pobiÅ‚ mnie do nieprzytomnoÅ›ci i zamknÄ…Å‚ w lochu peÅ‚nym szczurów i pajÄ…ków. KrzyczaÅ‚am. Miguel znalazÅ‚ mnie zwiniÄ™tÄ… w kÄ…cie. ByÅ‚am nieprzytomna. ZaniósÅ‚ mnie do sypialni. PrzeprosiÅ‚. MówiÅ‚, że gdyby wiedziaÅ‚ jak zareagujÄ™, nie zamknÄ…Å‚by mnie tam. OpowiadaÅ‚ o kimÅ›, kto wyrzÄ…dziÅ‚ mu wielkÄ… krzywdÄ™ i że jestem jedynÄ… osobÄ…, która może mu pomóc. Historia nie trzymaÅ‚a siÄ™ kupy, ale kiwaÅ‚am gÅ‚owÄ… ze zrozumieniem i okazywaÅ‚am wspóÅ‚czucie. PowiedziaÅ‚ mi kim jestem, jakie mogÄ… być moje możliwoÅ›ci i co może mnie zabić.

​

Kolej nocy wrÄ™czyÅ‚ mi mnóstwo broni, której nie potrafiÅ‚am użyć. PokazaÅ‚ jakiÅ› kiepski portret, zawiózÅ‚ do obcego domu i zostawiÅ‚. WeszÅ‚am do Å›rodka tak jak mi kazaÅ‚. Bardzo szybko wpadÅ‚am w puÅ‚apkÄ™. Potknęłam siÄ™ o rozciÄ…gniÄ™ta tuż nad podÅ‚ogÄ… linkÄ™ i znalazÅ‚am siÄ™ w klatce. ChwilÄ™ później do pokoju wszedÅ‚ bardzo przystojny, mÅ‚ody mężczyzna. WyglÄ…daÅ‚ na kogoÅ›, kto lubi oszaÅ‚amiać innych swojÄ… osoba, wiÄ™c zapatrzyÅ‚am siÄ™ w niego z zachwytem i lÄ™kiem. Sytuacja byÅ‚a trochÄ™ Å›mieszna, gdyż on także na mnie patrzyÅ‚, nie mrugajÄ…c nawet oczami. Nie wiem ile godzin upÅ‚ynęło zanim ożywiÅ‚ siÄ™ i zapytaÅ‚, co u diabÅ‚a robiÄ™ w jego domu. OdpowiedziaÅ‚am wyczerpujÄ…co na jego pytanie dbajÄ…c, by mówić tak jak mówiÅ‚oby dziecko. ZdenerwowaÅ‚ siÄ™. Przy pomocy jakiegoÅ› urzÄ…dzenia podniósÅ‚ klatkÄ™ i krzyczÄ…c, że jeÅ›li przyszÅ‚am go zabić, sama muszÄ™ bronić swego życia, rzuciÅ‚ siÄ™ na mnie ze szpadÄ…. Nie potrafiÅ‚am walczyć, miaÅ‚am też Å›wiadomość, że swojÄ… broniÄ… nie zabije mnie tak szybko. UpuÅ›ciÅ‚am wiÄ™c caÅ‚e swoje uzbrojenie i zwinęłam siÄ™ pÅ‚aczÄ…c w kÄ…cie. RzuciÅ‚ szpadÄ™ w kÄ…t z okrzykiem, że w takich warunkach za cholerÄ™ nie da siÄ™ walczyć i Å›miejÄ…c siÄ™ podniósÅ‚ mnie z podÅ‚ogi.

​

MieszkaÅ‚am u niego dwadzieÅ›cia lat. UczyÅ‚ mnie tradycji i praw. NauczyÅ‚ mnie znikać w cieniu, widzieć w ciemnoÅ›ci, sÅ‚uchać pisku myszy na koÅ„cu ulicy, biegać jak pÄ™dzÄ…cy wiatr. WalczyliÅ›my na miecze, okÅ‚adaliÅ›my siÄ™ pięściami demolujÄ…c dom. PokazaÅ‚ nawet jak strzela siÄ™ z muszkietu – kosztem antycznego posÄ…gu stojÄ…cego kilka stóp od tarczy. Do dziÅ› Å›mieszy mnie jego mina, kiedy wygÅ‚osiÅ‚am pierwszÄ… inteligentnÄ… uwagÄ™. PatrzyÅ‚ ma mnie jakbym nagle zamieniÅ‚a siÄ™ w jednorożca. WrzeszczaÅ‚ coÅ› na temat kÅ‚amliwych dziewuch, oszustów, wynaturzonych potworów i miÅ‚oÅ›ci jego życia. To byÅ‚a burzliwa noc, tak jak i pozostaÅ‚e. Do dziÅ› pamiÄ™tam smak jego krwi.

​

PrzedstawiÅ‚ mnie KsiÄ™ciu. To byÅ‚a prywatna audiencja. Lucjusz opowiedziaÅ‚ mojÄ… historiÄ™. Książę byÅ‚ wyraźnie wyprowadzony z równowagi. ByÅ‚ dla mnie bardzo surowy. Ostrym tonem żądaÅ‚ informacji na temat Sabatu. Nie rozumiaÅ‚am tego sÅ‚owa. MyÅ›laÅ‚am, że chodzi o czarownice, a on uważaÅ‚, że próbujÄ™ coÅ› ukryć. UwiÄ™ziÅ‚ mnie na trzy noce i kazaÅ‚ pić swojÄ… krew. Lucjusz mówiÅ‚ mi, że w ten sposób można uzależnić od siebie innego wampira. PostanowiÅ‚am to wykorzystać. Owej trzeciej nocy staraÅ‚am siÄ™ wyglÄ…dać na dość oszoÅ‚omionÄ…. UważaÅ‚am, aby wypeÅ‚niać najdrobniejsze polecenia i kaprysy KsiÄ™cia. WydawaÅ‚ siÄ™ zadowolony. PrzesÅ‚uchaÅ‚ mnie jeszcze raz. Tym razem uwierzyÅ‚. WezwaÅ‚ Lucjusza i zapytaÅ‚ czy bÄ™dzie dla mnie ojcem.

​

Kolejnej nocy byÅ‚am na bankiecie. ZostaÅ‚am wystrojona jak szlachcianka, którÄ… z resztÄ… byÅ‚am. Kiedy weszÅ‚am do sali wszystkie gÅ‚osy zamilkÅ‚y. WsÅ‚uchaÅ‚am siÄ™ uważnie. Nie sÅ‚ychać byÅ‚o szeptu, ani bicia serca. Książę podniósÅ‚ siÄ™ z tronu i gestem wezwaÅ‚ mnie do siebie. PodeszÅ‚am i podaÅ‚am mu dÅ‚oÅ„. PowiedziaÅ‚ wszystkim, że Sabat stworzyÅ‚ to piÄ™kne dziecko, ale byÅ‚am jego ofiarÄ…, a nie wybraÅ„cem. OgÅ‚osiÅ‚, że teraz należę do Camarilli, które to sÅ‚owo nic mi nie mówiÅ‚o, a moim ojcem jest Lucjusz, Torreador i jako dziecko tego klanu należy mnie traktować.

​

Bankietów byÅ‚o wiele. Jedne udane inne mniej, ale prawie zawsze ktoÅ› zabawnie siÄ™ we mnie wpatrywaÅ‚. Torreadorzy mieli tendencjÄ™ do patrzenia na mnie bez mrugania oczami. Jakby Å›wiat nie istniaÅ‚. PodchodziÅ‚am wtedy i caÅ‚owaÅ‚am w usta. Nawet kobiety oddawaÅ‚y pocaÅ‚unek.

​

Jeden z bankietów byÅ‚ wyjÄ…tkowy. ZostaliÅ›my zaproszeni na bal najlepiej sytuowanego szlachcica w kraju, osobistego doradcy króla. Gdy doszÅ‚o do przedstawiania mnie zamarÅ‚. PatrzyÅ‚ najwyraźniej przerażony. ZaczÄ…Å‚ krzyczeć, rozpaczliwie machać rÄ™kami, szarpać siÄ™. W najwyższym obÅ‚Ä™dzie rzuciÅ‚ siÄ™ do ucieczki. Również zamarÅ‚am, ale nie okazaÅ‚am wzburzenia, choć drogo mnie to kosztowaÅ‚o. Nie byÅ‚am Å›wiadoma, że znajdujÄ™ siÄ™ w rodzinnym mieÅ›cie, a spojrzenie w twarz mojego rodzonego ojca byÅ‚o szokiem.

​

Za wszelkie upokorzenia zemÅ›ciÅ‚am siÄ™ bez premedytacji, choć nie mogÅ‚o udać siÄ™ lepiej. Książę Alfonso Maurice de Austria  zmarÅ‚ tragicznie ogarniÄ™ty szaleÅ„stwem. Trzy dni po bankiecie, wykrzykujÄ…c imiÄ™ mojej matki, której duch rzekomo go nawiedzaÅ‚, wyskoczyÅ‚ z okna na bruk. UmieraÅ‚ wiele godzin. SÅ‚użba nie byÅ‚a dyskretna. RozeszÅ‚y siÄ™ pogÅ‚oski o jego niegodziwych czynach.

​

OdwiedziÅ‚am biskupa, który miaÅ‚ prowadzić nabożeÅ„stwo żaÅ‚obne i pogrzeb. PowiedziaÅ‚am, że jestem zaginionÄ… córkÄ… zmarÅ‚ego i opowiedziaÅ‚am, co uczyniÅ‚ mojej matce i mnie. Biskup byÅ‚ wzburzony. Nie chciaÅ‚ wierzyć w mojÄ… opowieść, twierdzÄ…c, że córka pana de Austria umarÅ‚a na suchoty. ZapytaÅ‚am czy kiedykolwiek widziaÅ‚ ciaÅ‚o i czy podobieÅ„stwo do matki nie ma znaczenia. WyszeptaÅ‚ coÅ› o niezapomnianym spojrzeniu sarnich oczu. Gdy uniósÅ‚ twarz, miaÅ‚ na niej Å‚zy. ChwyciÅ‚ mnie za dÅ‚oÅ„ i posadziÅ‚ na Å‚awce. OpowiedziaÅ‚ przejmujÄ…cÄ… historiÄ™ o miÅ‚oÅ›ci do mojej matki i o surowej rodzinie, która wybraÅ‚a dla niego karierÄ™ duchownego.

​

StaliÅ›my siÄ™ dobrymi przyjacióÅ‚mi. RozumiejÄ…c, że czujÄ™ siÄ™ zhaÅ„biona, zachowaÅ‚ moje istnienie w tajemnicy. Ojca pochowano przy rodzinnym cmentarzu, na nie poÅ›wiÄ™conej ziemi.

​

Bracia odziedziczyli majątek. Po upływie roku tylko jeden z nich pozostał przy życiu. Reszcie przytrafiły się śmiertelne wypadki.

​

Po pogrzebie odwiedziÅ‚am dom rodzinny. WeszÅ‚am po cichu tylnym wejÅ›ciem. OdszukaÅ‚am MargaritÄ™, by jej podziÄ™kować za okazanÄ… dobroć. Pomimo zmian, które we mnie zaszÅ‚y, rozpoznaÅ‚a mnie od razu. RzuciÅ‚a siÄ™ na kolana i bÅ‚agaÅ‚a o wybaczenie. MówiÅ‚a, że wie kim siÄ™ staÅ‚am, że nie widziaÅ‚a innego wyjÅ›cia, że to byÅ‚o jedyne miejsce. Wtedy jeszcze nie rozumiaÅ‚am o czym mówiÅ‚a. ZabraÅ‚am MargaritÄ™ do siebie, Lucjusz kupiÅ‚ jej dom. SpÄ™dziÅ‚a życie w dostatku, otoczona rodzinÄ….

​

NadszedÅ‚ czas opuszczenia Madrytu. UdaliÅ›my siÄ™ do rodowych wÅ‚oÅ›ci Lucjusza PaÅ‚ac byÅ‚ przepiÄ™kny, powiedziaÅ‚abym sÅ‚oneczny, usytuowany z dala od sÄ…siadów, a zaledwie godzinÄ™ jazdy powozem od Tuluzy.

​

Polowałam właśnie przed bankietem, gdy poczułam znajomą obecność. Przede mną stał Miguel. Cofnęłam się z przestrachem i wpadłam na kogoś. Obejrzałam się gwałtownie. Byłam otoczona. Miguel wyciągnął ku mnie ramiona, z sarkastycznymi słowami: "moje dziecko„. Zgasło światło.

​

Kolejne dwadzieÅ›cia lat byÅ‚o koszmarem. Choć po nich mogÅ‚abym odpowiedzieć na pytania KsiÄ™cia Madrytu. BoleÅ›nie dowiedziaÅ‚am siÄ™ czym jest Sabat. ByÅ‚am gÅ‚upia i posÅ‚uszna, aby przeżyć. Wbijano mi do gÅ‚owy co znaczy być Ravnosem. Wciskano jakieÅ› dziwaczne historyjki. Mówiono, że życie jest snem, że należy uwalniać veig, że wszystko jest paradoksem. Trudno byÅ‚o uwierzyć, że tak groźne istoty wierzÄ… w takie bajki. UdawaÅ‚am, że rozumiem i przyjmujÄ™ to, co mówiÄ…. Dziwili siÄ™ czasem, dlaczego tak bezmyÅ›lna istota jak ja nie zostaÅ‚a jeszcze unicestwiona. Miguel mówiÅ‚ wtedy, że skoro przeżyÅ‚am tyle czasu, z pewnoÅ›ciÄ… siÄ™ przydam.

​

Zmuszono mnie do picia krwi klanu, wiÄ™c udawaÅ‚am lojalność. NadszedÅ‚ dzieÅ„, gdy postanowiono przedstawić mnie przywódcy. WróciÅ‚ wÅ‚aÅ›nie z dÅ‚ugiej podróży. I tak stanęłam przed Yanisem Amado. ByÅ‚ wyraźnie zaskoczony. Ja również. PodszedÅ‚ do mnie, przytuliÅ‚, wyszeptaÅ‚, że już na zawszÄ™ bÄ™dÄ™ jego. Wyraz twarzy pozostaÅ‚ych, a zwÅ‚aszcza Miguela, do dziÅ› daje mi satysfakcjÄ™. Yanisa rozÅ›mieszyÅ‚a moja poza gÅ‚upiej kokietki, ale mnie nie zdekonspirowaÅ‚. UznaÅ‚am go za przyjaciela i opowiedziaÅ‚am caÅ‚Ä… historiÄ™. ZapytaÅ‚, czy czujÄ™ coÅ› do Lucjusza PowiedziaÅ‚am, że go kocham i chciaÅ‚abym spÄ™dzić z nim resztÄ™ życia. Yanis wpadÅ‚ w szaÅ‚. RzucaÅ‚ przedmiotami, porozbijaÅ‚ meble i wybiegÅ‚ z pokoju, zamykajÄ…c mnie w Å›rodku. ByÅ‚am zaszokowana. Nic z tego nie rozumiaÅ‚am. BaÅ‚am siÄ™. Nie wiem ile minęło czasu do jego powrotu, ale wróciÅ‚. Z Tremerami. ZÅ‚apali mnie za rÄ™ce, Yanis wbiÅ‚ we mnie koÅ‚ek. ObudziÅ‚am siÄ™ przeraźliwie gÅ‚odna. Podano puchar z krwiÄ…. WypiÅ‚am. Wtedy wróciÅ‚ mi wzrok. ZobaczyÅ‚am siebie leżącÄ… w krÄ™gu. ByÅ‚am naga i umazana krwiÄ… w jakieÅ› wzory. Tremerzy stali w koÅ‚o, każdy z nich mruczaÅ‚ coÅ› pod nosem. Yanis wezwaÅ‚ mnie do siebie. WstaÅ‚am dziwnie bezwolna. CzuÅ‚am do niego niechęć i miÅ‚ość jednoczeÅ›nie. OddaÅ‚abym za niego życie.

​

SpÄ™dziÅ‚am czas sÅ‚użąc Yanisowi i bawiÄ…c siÄ™ caÅ‚kiem nieźle z resztÄ… Ravnosów. Oni mnie okradali, ja ich oszukiwaÅ‚am. PrzepÅ‚yw pieniÄ™dzy byÅ‚ staÅ‚y i obustronny. PeÅ‚na symbioza.

​

Yanis musiaÅ‚ wyjechać. Nie byÅ‚o go już parÄ™ lat, a ja wciąż pozostawaÅ‚am pod opiekÄ… klanu. Przymus zelżaÅ‚ tylko trochÄ™, ale wystarczajÄ…co bym mogÅ‚a uciec. DotarÅ‚am do domu Lucjusza Nie byÅ‚o go, ale byÅ‚y Å›lady jego obecnoÅ›ci. Kiedy wróciÅ‚, zastaÅ‚ mnie Å›piÄ…cÄ… w jego trumnie.

​

ObudziÅ‚y mnie delikatne pocaÅ‚unki. SpÄ™dziliÅ›my parÄ™ burzliwych godzin. Później powiedziaÅ‚am, co mnie spotkaÅ‚o. On byÅ‚ zÅ‚y, a ja pÅ‚akaÅ‚am. TuliÅ‚ mnie do siebie, dotykaÅ‚ z wielkÄ… delikatnoÅ›ciÄ…. CzuÅ‚am siÄ™ kochana.

​

Kolejny wieczór byÅ‚ pożegnaniem. Lucjusz nie chciaÅ‚ mnie wypuÅ›cić. ObiecywaÅ‚, że bÄ™dzie mnie chronić. WytÅ‚umaczyÅ‚am mu, że najgorszÄ… rzeczÄ…, jaka może mnie spotkać, jest jego Å›mierć. OpisaÅ‚am, co uczyniÅ‚ mi Yanis i że może mnie zmusić do wszystkiego. Nawet do zabicia ukochanego.

​

WyszÅ‚am w tym, co miaÅ‚am na sobie, zabraÅ‚am jedynie pieniÄ…dze i kosztownoÅ›ci. OdszukaÅ‚am jakiÅ› tabor. PrzyjrzaÅ‚am siÄ™ cyganom i zmieniÅ‚am trochÄ™ swoje rysy, aby wyglÄ…dać jak jedna z nich. SakiewkÄ™ schowaÅ‚am pod bieliznÄ™, podarÅ‚am sukniÄ™, nabiÅ‚am parÄ™ siniaków.

​

UkryÅ‚am siÄ™ wÅ›ród cyganów. Szybko zorientowali siÄ™ kim jestem, ale nie stanÄ™li przeciwko mnie. Ja z kolei nie piÅ‚am ich krwi. CzuliÅ›my siÄ™ wzajemnie chronieni.

​

Wiem. PomysÅ‚ z taborem nie byÅ‚ oryginalny. LiczyÅ‚am jednak, że Yanis nie posÄ…dzi mnie o gÅ‚upotÄ™ ukrywania siÄ™ w miejscu, gdzie on sam mógÅ‚by zamieszkać.

​

Po stu latach wyemigrowaÅ‚am do Ameryki. MieszkaÅ‚am w domach Torreadorów. PiÅ‚am ich krew, korzystaÅ‚am z ich pieniÄ™dzy. Oni z kolei traktowali mnie jak Å‚adnÄ…, ale bezmyÅ›lnÄ… maskotkÄ™.

​

Yanis wpadÅ‚ na mój Å›lad, przechwytujÄ…c jeden z listów do Lucjusza PrzyjechaÅ‚ po mnie do Nowego Jorku. Ostrzeżenie przyszÅ‚o z nieoczekiwanej strony. StaÅ‚am pewnie na ubitej drodze i nagle zapadÅ‚am siÄ™ pod ziemiÄ™. WejÅ›cie byÅ‚o genialnie ukryte, a ja staÅ‚am z ogÅ‚upiaÅ‚Ä… minÄ… nos w nos z Nosferatu. ParsknÄ…Å‚ Å›miechem i przez chwilÄ™ nie wyglÄ…daÅ‚ aż tak brzydko.

​

Nie spodziewaÅ‚am siÄ™, że ktokolwiek może o mnie tyle wiedzieć. PowiedziaÅ‚, że podziwia moje sposoby zdobywania informacji i ukrywania wÅ‚asnej natury, a mianowicie, że genialnie rżnÄ™ gÅ‚upa. OstrzegÅ‚ mnie o obecnoÅ›ci Yanisa. ZaproponowaÅ‚ wspóÅ‚pracÄ™ w wymianie informacji, na którÄ… siÄ™ zgodziÅ‚am. Po czym wysÅ‚aÅ‚ mnie pocztÄ… dyplomatycznÄ… do Londynu.

​

Do dziÅ› ukrywam siÄ™ przed Sabatem. Lucjusz przeniósÅ‚ siÄ™ do Stanów Zjednoczonych, by wprowadzić w bÅ‚Ä…d Yanisa w kwestii mojego pobytu. Nie korespondujemy ze sobÄ… ze wzglÄ™dów bezpieczeÅ„stwa. Czasem tylko przez znajomego Nosferatu dajÄ™ znak, że żyjÄ™ i nic mi nie grozi, a uczucie pozostaje niezmienne.

 

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

"Pamiętnik Ines"​
by InesQ

bottom of page